Im dalej w las, tym więcej drzew – to samo można powiedzieć o pracy w DTP. Początkujący, wchodząc do zawodu, boi się coś zepsuć z niewiedzy. Gdy już „łyknie” trochę rzemiosła (tzn. „CMYK 300 DPI i spady”), obrasta w piórka i… hulaj dusza!… aż do pierwszej wpadki. Każda praca wypuszczona do druku może nas niemile zaskoczyć…

checklista_glowny

Z myślą o portfelach Waszych i Waszych pracodawców przedstawiamy listę kontrolną wypuszczania pracy do druku. Powstała na bazie własnych doświadczeń i nie jest zamknięta – wpisz w komentarzach, co jeszcze sprawdzasz przed wygenerowaniem drukarskiego pdfa. Nie opisuje tworzenia poligraficznego pdf-a, tylko zestaw czynności do wykonania w InDesignie przed utworzeniem pdf-a.

 

1. Sprawdź format pracy i rozmiar spadów

Sprawa wydawałoby się banalna, ale warto od niej zacząć – czy rozmiar zadany w dokumencie jest zgodny ze zleceniem, a spady mają konieczną wielkość? Szczególną czujność warto zachować jeśli praca przechodziła przez wiele rąk oraz przy składzie książek w formatach szeregu „B” – praktycznie każda drukarnia i wydawnictwo ma swoje „B”, różne od tego podręcznikowego, łatwo tu o pomyłkę.

 

2. Czy liczba stron jest podzielna przez cztery?

Oczywiście dotyczy to publikacji oprawianych, jak książki, foldery czy czasopisma. Najlepszym miejscem, by sprawdzić całkowitą liczbę stron jest okno „Plik > ustawienia dokumentu” i gorąco polecam, by sprawdzać to tylko tam – plik InDesigna może bowiem zawierać oddzielnie numerowane sekcje stron, przez co numer strony widniejący przy ostatniej stronie na palecie „Strony” będzie mylący i nagle okaże się, że brakuje 2 stron…

Dygresja: Tłumaczyłem kiedyś klientowi, że w folderze liczba stron musi być podzielna przez cztery. On na to ze zdziwieniem i śmiertelną powagą: „To są jakieś wasze branżowe przesądy?”

 

3) Czy wszędzie są spady?

Na każdej stronie należy sprawdzić, czy elementy dochodzące do krawędzi papieru są wysunięte „na spad”. Pomocny jest tu widok „spad” ułatwiający ocenę poprawności przygotowania materiału. Nie wiesz, po co są spady? Przeczytaj ten wpis.

Przygotowanie pliku do druku

4) Czy nie brakuje fontów i czy praca korzysta z właściwych?

Niektórzy ignorują ostrzeżenia InDesigna pojawiające się przy otwarciu dokumentu, a informujące o brakujących fontach. Teraz jest czas, by to sprawdzić – otwieramy okno „tekst > znajdź czcionkę” i szukamy żółtych wykrzykników. Jeśli są – trzeba podstawić właściwy font.



Za pomocą tej samej paletki sprawdzamy, czy praca nie używa fontów, których nie powinna, np. czy w miejsce zaplanowanego Miniona gdzieś nie zapodział nam się bardzo podobny Times (pozostałość po imporcie z Worda).

 

5) Czy mamy wszystkie łącza?

Podobnie jak z fontami, warto przepatrzeć paletkę „łącza” by mieć pewność, że niczego tu nie pogubiliśmy. Co prawda zarówno o brakujące fonty, jak i o łącza InDesign będzie krzyczał przy eksporcie PDF-a, jednak niektórzy mają tendencję do ignorowania wszelkich ostrzeżeń (czego zdecydowanie nie polecam w DTP).

 

6) Czy kolory brandingowe są zgodne z wytycznymi identyfikacji?

Jeśli odpowiadasz za publikację, w której użyto kolorów pochodzących z brandingu jakiejś firmy, sprawdź, czy wszędzie użyto tej samej próbki. Zdarza się, że podczas składu obiekty są np. kopiowane z ilustratora, skąd przynoszą „swoją” próbkę, niekoniecznie identyczną z „naszą”. Odróżnienie na monitorze podobnych do siebie odcieni np. zielonego wymaga wprawnego oka, ale na wydruku różnicę zauważy każdy, w szczególności klient.

 

7) Czy powtarzające się logotypy linkują do tego samego pliku graficznego?

Działy marketingu poproszone o logotyp firmy lubią wysyłać paczkę kilku wersji logotypu w różnych rozszerzeniach (AI, PDF, EPS, CDR, PNG….) i różnych przestrzeniach (RGB, CMYK). Czasem na początku pracy trzeba tymczasowo użyć pliku RGB w oczekiwaniu na dosłanie CMYK-a i błąd, jaki można popełnić, to zapomnieć o tym i w różnych miejscach publikacji użyć plików w innych przestrzeniach barwnych. Jako że RGB nigdy nie rozbarwi się na te same składowe CMYK co plik oryginalnie utworzony w CMYK-u, różnica w kolorach gwarantowana! Przy tej weryfikacji przydaje się paleta „łącza”, w której grupowane są wszystkie wystąpienia danego pliku.

 

8) Czy nie ma obrazów niskiej rozdzielczości

Tu z pomocą przychodzi inspekcja wstępna, gdzie możesz zdefiniować własny profil uwzględniający Twoje akceptowalne minimum rozdzielczości. Ja przyjmuję, że poziomem alarmowym jest 200 ppi, choć faktyczna akceptowalność materiału w dużej mierze zależy od samego materiału, rodzaju pracy i ustaleń z klientem.

Panel inspekcji wstępnej możemy szybko wywołać klikając dwukrotnie w lewym dolnym rogu programu, na zieloną / czerwoną kropkę.

9) Czy wszystkie czarne teksty są 100% K

Uruchamiany paletę „rozbarwienia” i wyłączamy czarny by sprawdzić, czy gdzieś nam się nie zabłąkał fragment tekstu złożony z pozostałych składowych. Często takie „niby-czarne” kolory importują się pod postacią próbek o nazwie „Word…..”, teraz jest dobry czas, by je pousuwać i zastąpić 100K.

Ten sam parametr możemy też zdefiniować w inspekcji wstępnej.

 

10) Gdzie są nadrukowania i zalewki?

Ta sama paleta posłuży nam do sprawdzenia nadrukowań i zalewek – czy są tam, gdzie być powinny?

 

11) Czy nie ma gdzieś „śmieci” – pozostałości po składzie?

Przy pracach nad skomplikowanymi projektami korzystamy z wielu ramek, obiektów graficznych, ozdobników, szablonów… dobrze jest poświęcić kilkanaście minut na przepatrzenie składu pod kątem „wypadków przy pracy”, których nikt do tej pory nie wyłapał. Pomocne jest przechodzenie na kolejne rozkładówki i kombinacją klawiszy CTRL+A zaznaczanie wszystkich znajdujących się na nich obiektów, a następnie uważne przepatrzenie tego, co się zaznaczyło. Jeśli np. na zdjęciu, na którym nic nie powinno się znaleźć, nagle zaznacza się „coś”, to wiedz, że trzeba to sprawdzić!

 

12) Literwówki w tytułach

Na koniec weryfikacja wykraczająca poza typowe obowiązki detepowca, ale warto ją przeprowadzić „dla dobra sprawy”. Sprawdź tytuły (szczególnie na okładce!) w poszukiwaniu literówek – tam najłatwiej jest je przeoczyć, bo zwykle je tylko „omiatamy wzrokiem”, koncentrując się na głównym tekście. Niby nie musisz, ale lepiej chyba to zrobić, niż być później awaryjnie wzywanym do firmy, by poprawić błąd na okładce prestiżowego folderu.

 

Powyższa list nie jest zamknięta – wpisz w komentarze Twoją propozycję, co warto jeszcze sprawdzić na tym etapie.