Drukarnie w specyfikacji prac przyjmowanych do druku często mają informację, by wszystkie czcionki zamienić na krzywe. O co chodzi?

Wygląd tekstu, który wpisujemy w dowolnym programie graficznym, zależy od tego, jakiego fontu użyjemy. Inaczej wygląda Times New Roman, a inaczej Arial – to oczywiste. Żeby komputer „wiedział”, jak dany krój pisma powinien wyglądać, musi być w systemie zainstalowany dany font – w zależności od rodzaju fontu może to być jeden lub kilka plików. Windows zwykle trzyma fonty w katalogu C:\Windows\Fonts.

Kluczem do zrozumienia, o co chodzi, jest słowo ZAINSTALOWANY. Font jest niczym innym jak programem komputerowym, na który obowiązuje umowa licencyjna. Font może więc być dostarczony razem z np. programem (np. fonty systemowe Windows), mogą być bezpłatne, jednak za większość porządnych fontów do zastosowań graficznych należy zapłacić. Dobre fonty z polskimi ogonkami znajdziesz np. na fonty.pl.

Jeśli więc wysyłamy drukarni pracę otwartą, np. w pliku Corela, to jeśli drukarnia nie ma licencji na zastosowany w niej font, nie wyświetli się on poprawnie. Z prawnego punktu widzenia drukarz, instalując u siebie font, na który nie ma licencji, staje się piratem, a grafik, który przesłał drukarni zakupiony przez siebie font – paserem. Dlatego też na pytanie: „skąd wziąć font XYZ” najczęstszą poprawną odpowiedzią jest: ze sklepu. (Aby sprawdzić, czy dany font jest płatny czy nie, wpisz jego nazwę w Googlach – albo trafisz do sklepu z fontami, albo na stronę www z fontami freeware). Potwierdzenie tego zdania znajdziesz w FAQ grupy pl.comp.dtp

Aby nikt nie stawał się piratem ani paserem, każdy program graficzny ma możliwość zamiany tekstu na krzywe (bądź rasteryzacji warstw tekstowych). Po tej operacji tekst przestaje być edytowalny, bo zmienia się na matematyczny zapis ułożenia krzywych – nie ma więc potrzeby przekazywania pliku z fontem, by zapewnić poprawne wyświetlenie pracy. Zamiana wszystkich tekstów na krzywe przed przesłaniem pliku otwartego do drukarni powinna więc być Twoim nawykiem.